Wpisy archiwalne w kategorii

Dłuższe jazdy, wycieczki

Dystans całkowity:34.70 km (w terenie 18.20 km; 52.45%)
Czas w ruchu:04:00
Średnia prędkość:8.68 km/h
Maksymalna prędkość:63.22 km/h
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:34.70 km i 4h 00m
Więcej statystyk

Czernichów - Żar - Porąbka

Niedziela, 26 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Nareszcie powracam do Bikestatsu :)

Postanowiłem się dzisiaj wybrac w nowe regiony Beskidu Małego. Plan powstawał już od dłuższego czasu, w końcu doczekał się zrealizowania: Czernichów- niebieski i czerwony szlak na górę Żar - zjazd czerwonym do Porąbki.
Z początku trzeba było dojechac do punktu startowego, czyli Czernichowa. Szczęsliwie zostałem podwieziony razem z rowerem na pobliski Przegibek, skąd o godzine 6:30 mknąłem już na sam dół w niezbyt sprzyjającej aurze zimna ;).



Po pół godzinie dosyć szybkiej jazdy byłem już na miejscu, skąd podjechałem do zapory w Tresnej. I niestety tu aparat odmówił posłuszeństwa, więc z tamtego miejsca nie mam zdjęc, a szkoda, bo widok z samego rana był dosyć niezły, a dopiero kilometr dalej sobie przypomniałem, ze aparat mam też w komórce...


Ostatnie zdjęcie przed rozładowaniem się baterii, widok na ul. Żywiecką.

Po krótkim odpoczynku i założeniu reszty ochraniaczy ruszyłem w dalszą drogę. Wspinaczka zacząła się spokojnie od asfaltowej, aczkolwiek niesamowicie wąskiej drogi ( ok. metr szerokości ), jednak już po krótkiej chwili zmieniła się w usianą luźnymi kamieniami trasą, tak czesto spotykaną w Beskidzie Małym.


Widać tu luźne kamienie, które zmuszały do prowadzenia roweru, co nawet i to przychodziło z wielkim trudem.

Następne dwa kilometry były mozolnym prowadzeniem roweru pod górę, pod górę i pod górę. Gdy już zaczynałem tracić orientację na szlakach, nadeszło zbawienie w postaci drogowskazu i w miarę prostej, a przynajmniej zdatnej do jazdy drogi. Nareszcie mozna było dać sobie troche frajdy i poszaleć na hopkach, kamieniach i technicznych singlach.


Widok gdzieś między Kościelcem, a Jaworzyną.

Trasa wiła się cały czas, jednak szlak pozostawał dobrze widoczny, przynajmniej do czasu, gdy przez godzinę nadal był niebieski, a według wskazań mapy, którą przestudiowałem wczoraj, powinien być już czerwony. Ale nie było odwrotu, trzeba było jechać dalej. Akurat spotykając dwójkę rowerzystów, dojechałem do rozjazdu, z którego zaczął się szlak Czerwony na górę Żar.
Już od samego początku mozna było zauważyć, ze tą trasą od dawna nikt się nie interesował: zarośnięta, ledwo widoczna, dodatkowo momentami niezwykle trudna technicznie, przez co trzeba było prowadzić rower ostrożnie w dół... Wiem, wstyd, sam miałem wielką ochotę na zjazd, ale niedawne złamanie nosu było silniejszym argumentem przeciw ;).
Na trasie spotkałem jeszcze coś ciekawego:



Jeżeli ktoś wie, co to jest to byłbym wdzięczny za informację. Na tabliczce widniało, ze jest to ewenement na skalę krajową, a nazywa się to to Letniak.
Po krótkim odpoczynku przy Letniaku pojechałem dalej. Od razu usłyszałem dźwięk podobny do cięcia drzewa, a po chwili mignęli mi przed oczyma motocrossowcy, jadąc jak szaleni i nie patrząc, czy ktokolwiek inny jest na szlaku... Szkoda, że takich ludzi nadal nie brakuje w naszym kraju.
Zapominając o tym niemiłym "spotkaniu" jadę nadal szlakiem czerwonym, który staje się coraz łatwiejszy, bez kamieni. Po chwili odbijam w lewo na krótki zielony szlak, który okazuje się jednym wielkim bagnem. Rower zatapia się, ale jakoś daje rade przejechać.
Kawałek asfaltowej drogi i dojeżdżam do celu: góra Żar.



Chwilę później odpoczywam już na łące przed restauracją. Rowerzyści, którzy pojawili się chwilę po moim przybyciu, wzbudzają duża ciekawośc: downhillowcy, to powinno wszystko wytłumaczyć ;). Po krótkim odpoczynku zjeżdżam szlakiem czerwonym do Porąbki i osiągam ostatni punkt planu.

Do następnego razu ;)